Bajka o sprzątaniu

Niby taka niepozorna, skromna, w kącie zawsze stoi, wychylać się nie lubi, a jak ją wziąć w obroty – takiego zamieszania potrafi narobić! Na co dzień wyprostowana do granic możliwości, zawsze przykładnie uczesana, gdy rusza w tany, na fryzurę uwagi nie zwraca, wręcz przeciwnie! Im bardziej włosie swoje potarga, tym szczęśliwsza do kąta powraca. Taka jest ta nasza miotła.
A dziś jest właśnie dzień sprzątania. Już ją w sękach strzyka, już leciutko podryguje, bo się doczekać nie może, kiedy będzie mogła na podłodze porządek zrobić. Zerka więc niecierpliwie w stronę wszelkich zakamarków i liczy, ile puchatych kołtunów uda jej się z nich wykurzyć.
I oto nadchodzi jej kolej! Z impetem wypada z kąta i na drewnianej podłodze zaczyna zamaszyste koła zakreślać. Wszędzie zagląda, żadnego załomu i żadnej szczeliny nie pomija, a gdzie tylko się zjawi, zaraz wywołuje salwę szczerego śmiechu i radosne okrzyki kurzowych łobuziaków. Nikt bowiem nie wie, że na podłodze wtedy prawdziwy spektakl się odgrywa. Cząsteczki kurzu, przy każdym jej machnięciu, wzbijają się do góry, jakby z trampoliny je kto wystrzelił. I zasiadają chociaż na chwilę na meblach, krzesłach, a nawet na samej miotle. I cieszy je to niezmiernie, że swą koleżankę przechytrzają.

Bajka o sprzątaniu

Ale miotła zna te ich wszystkie sztuczki, więc nagle zatrzymuje się i za bufetem czeka, aż kurz opadnie – i dalej go zamiata, coraz bliżej i bliżej sieni. Bo każdy pyłek i każdy paproszek powinien na dworze mieszkać. W domu im zbyt nudno i zbyt duszno jest przecież. Dlaczego więc ciągle do pomieszczeń się garną? Tego miotła nie wie, ale jej to nie przeszkadza, skoro co sobotę może swoich psotnych kompanów na dwór pracowicie wyganiać.
I już zadanie prawie skończone. Za szeroko rozwartymi drzwiami tuman kurzu kłania się w pas przyjaciółce miotle i z góry zapowiada, że za tydzień znowu się zobaczą. Miotła natomiast ostatni raz na ganku groźnie przytupuje, a potem zalotnie poprawia swą miotlaną grzywę, dając mu do zrozumienia, że będzie na niego cierpliwie w swoim kąciku czekać.
I nagle przychodzi jej na myśl, że to specjalnie dla niej przez cały tydzień kurzowa ferajna zakrada się do domu, by w sobotę mogli na tę krótką chwilę razem puścić się w tany.

Autor: Monika Dereniowska
Ilustracja: Lena Grzesik